Nazwa jest dość dziwna, ale ciasto przyjemne i piernikowe. Przesadziłam z cukrem i wyszło obłędnie słodkie, ale nic, czego nie naprawi kubek gorącej herbaty. Kilka uwag: oliwa z oliwek wydała mi się pewnym overkillem, więc wymieszałam olej kujawski z olejem z pestek winogron. Skórkę pomarańczową (ze sparzonej i wyszorowanej szczoteczką pomarańczy) podsmażyłam z cukrem i likierem bananowym, aż się zrobił karmel. Z braku moździerza goździki zdemolowałam tłuczkiem do kartofli (owinięte w folię streczową).
- 1/3 szklanki oliwy,
- 1,5 szklanki cukru,
- 1 szklanka soku z pomarańczy,
- starta skórka z 2 pomarańczy,
- skórka z 1 pomarańczy pokrojona w paseczki,
- 1/2 szklanki wody,
- 1/2 kg mąki,
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 2 łyżeczki cynamonu,
- 1 łyżeczka zmielonych goździków,
- 1 szklanka rodzynek,
- 1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
Piekarnik rozgrzać do temperatury 175 stopni. Oliwę i cukier zmiksować, dodać sok, startą skórkę i wodę. Ma wyjść ciekłe i lejące. Dalej miksując dodawać powoli mąkę, proszek do pieczenia i przyprawy (i teraz już powinno nabrać uczciwej ciastowej konsystencji). Dodać skórkę w kawałkach, bakalie i wymieszać łyżką. Foremkę wysmarować oliwą i wysypać mąką (mąki nie za dużo, bo potem się robi takie paskudne przy skórce ciasta, a skórka najfajniejsza).
Wedle przepisu ciasta starcza na tortownicę o średnicy 26 cm, ale w foremce keksowej 30cm x 12 cm też się mieści.
Przepis z grudniowej "Kuchni".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz