- filiżanka suszonych grzybów (nie wiem, jakie, nie znam się, od teściowej dostałam, takie brązowe)
- włoszczyzna - marchew, seler, pietruszka, por
- nieduża cebula
- sól, pieprz
- opcjonalnie śmietana 30%
Grzyby namoczyć na noc w wodzie. Rano nie wylewać tej wody, tylko razem z nią wlać grzyby do garnka, dodać pokrojoną cebulę (można ją ciut podsmażyć, ale wymyśliłam, żeby nie dodawać do wywaru tłuszczu), podgotować 20 minut, dodać włoszczyznę i sól (półtorej łyżeczki to było o pół za dużo), gotować kolejne 40 minut, aż włoszczyzna będzie miękka. Włoszczyznę wyrzucić albo, jak kto lubi, zjeść - w każdym razie wyjąć z zupy, resztę przecedzić (tylko nie do zlewu!). Część grzybów drobno pokroić, resztę - jak włoszczyznę - wyjąć i zutylizować (np. jako nadzienie do krokietów) bądź wyrzucić. Można zabielić śmietaną, hartując ją najpierw kilkoma łyżkami gorącego wywaru (ten etap pominęłam, bo aktualnie nie konweniuje mi nabiał, bez śmietany była smaczna). Podać z jakimś drobniejszym makaronem bądź pierożkami.
2 komentarze:
O i to jest właśnie moja najulubieńsza grzybowa, zresztą gotowana dokładnie w ten sam sposób od wielu lat w mojej rodzinie. Nie trzeba wielkich kombinacji, a efekt bdb. PS. Te grzyby to pewnie prawdziwki suszone.
Możliwe. Albo mieszanka z podgrzybkami. W każdym razie zupa nader (a przepis skompilowany z internetu).
Prześlij komentarz