Na Rynku Bernardyńskim trudno kupić konkretne odmiany gruszek. Można kupić twarde, polskie albo słodkie, nikt sobie nie zawraca głowy określeniem, czy to Williams czy inna Bera. Więc w poniższym przepisie są gruszki słodkie i twardawe. Śliwki zdecydowanie węgierki. Źródło przepisu stąd (bardzo polecam blog Bei, zwłaszcza w kwestii przetworów to dla mnie duża inspiracja).
Korzenny dżem śliwkowo-gruszkowy
- 1 kg śliwek (waga po wypestkowaniu), najlepiej węgierek
- 1 kg gruszek (waga po spreparowaniu)
- 300 g cukru (jasny trzcinowy)
- sok z 1 cytryny
- 2 łyżeczki mielonego cynamonu
- 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
- 2 gwiazdka anyżu
W stosunku do oryginalnego przepisu zrezygnowałam z dodatku miodu oraz skórki pomarańczowej.
Śliwki po wypestkowaniu pokroić na ćwiartki, gruszki - po usunięciu gniazdek nasiennych - w nieduże kawałki (bez obierania). Od razu po pokrojeniu gruszek skropić je sokiem z cytryny. Przesypać cukrem i odstawić na kilka godzin. Jeśli jest mało soku, dodać odrobinę wody. Zagotować i gotować na niedużym ogniu kilkanaście minut, aż owoce zmiękną. Odstawić do wystygnięcia (np. na noc). Dodać anyż w gwiazdkach (jeśli cynamon jest w laskach, a gałka w całości można dodać na tym etapie). Gotować do uzyskania właściwej konsystencji. Pod koniec gotowania dodać cynamon i gałkę muszkatołową. Przed włożeniem do słoików wyłowić anyż (i inne przyprawy, jeśli w kawałkach).

Dostałam od teściowej kilka słoików z recyclingu, tego typu - bardzo fajne do przetworów (szeroki otwór).
2 komentarze:
Mmm, taki dżem to musiał pachnieć...
Też uwielbiam przepisy na przetwory od Bei :)
Pachnie fantastycznie, liczę, że tak samo umili mi zimę, kiedy otworzę słoik.
Prześlij komentarz